Etykiety

niedziela, 3 października 2010

2010 - sierpień

KARPATY
(6-21.08.2010)

ARDEAL - TRANSYLWANIA

Śladami Draculi i Turków osmańskich

Transylwania to spełnienie mojego 3 marzenia podróżniczego.
To moja druga wyprawa z SOLARIS TRAVEL.
Lubię to wędrowanie, lubię tych ludzi.
Tak wiele nie zobaczyłabym sama.

Na tę wyprawę ruszyliśmy w piątek 6 sierpnia.
Przez Polskę, Słowację, Węgry dotarliśmy ostatecznie do Rumunii, a konkretnie do Hunedoary - po rumuńsku Hunyady. Tu nocowaliśmy w maleńkim, ale niezwykle przytulnym hoteliku Krystal  na przedmieściach.
7 sierpnia wieczorem byliśmy już w Hunedoarze - mieście pełnym pokomunistycznych fabryk, a raczej ich ruin, które czynią krajobraz podobny do scenerii Mad Max'a. 
Następnego dnia poszliśmy obejrzeć zamek Korwina, wybudowany przez potężny węgierski ród Hunyadych. Zamek otoczony jest bardzo głęboką fosą, w której nie ma już wody, a prowadzi do niego długi most nad przepaścią, z którego roztacza się widok na miasto pełne blokowisk i ruin fabryk, jakie zbudował Caucescu po odkryciu w pobliżu rud metali.
Przed wejściem do zamku stoi za szklaną szybką niesamowita oryginalna figura Świętego Stanisława z Napoka z 1638 roku.
 Typowy rumuński przydrożny krzyż
Okolice naszego hoteliku

  
Zamek Hunydaych w Hunedoarze
 
Święty Stanisław z Napoka (1638)
Zamkowy piesek
Pokomunistyczne ruiny fabryk
Po wizycie na zamku ruszyliśmy do miasta Alba Julia. Wybudowane przez Rzymian było kiedyś stolicą Dacji, a za Habsburgów ostoją cesarstwa. Pozostała po nim bardzo dobrze zachowana cytadela.
 Ogrody wokół cytadeli
 Na murze kościoła
 Zmiana warty


Po krótkim zwiedzaniu miasta ruszyliśmy w głąb Transylwanii, czyli Siedmiogrodu. To piękna kraina. Lekko pofałdowany teren, lasy, rzeki. Władcy tej krainy, m.in. ród Batorych, ściągnęli tu osadników saskich, a ci wspaniale zagospodarowali te żyzne ziemie. W świadomości niemieckiej Transylwania jest ostatnią mierzeją ich cywilizacji przed ciemnym i dzikim wschodem, a miasto Braszów ostatnią latarnią. Sasi przyjęli luteranizm, nie zasymilowali się z tutejszą ludnością rumuńską, ale odmówili np. współpracy z nazistami. Mieszkańcy bogatych wiosek łączyli się wobec licznych najazdów tureckich czy wołoskich w większe grupy, wokół kościołów stawiali potężne mury i w nich się bronili. Wioski obronne Transylwanii to jedyne takie obiekty na świecie, naprawdę robią niesamowite wrażenie. Kilka z nich wciągnięto na listę UNESCO. Jazda przez Transylwanię, to naprawdę ekstremum - drogi nie są w najlepszym stanie, a wiele z nich jest nieprzejezdnych. Chcieliśmy zobaczyć kilka ufortyfikowanych wiosek - Seica Mica, Valea Villor, Mosnę, Biertan. Udało się dotrzeć tylko do ostatniego miejsca - Biertanu.  
Osobiście bardzo mnie to ucieszyło, ponieważ kiedy 11 lat temu po raz pierwszy zamarzyła mi się Transylwania, to było miejsce do którego chcialam wyruszyć. Zbieg okoliczności? Przeznaczenie? Spełnienie marzenia.
Miasteczko Biertan
 
 
 

Warowny kościół
Ogromny żelazny zamek u drzwi, a za nimi...
...dziwne postacie w maleńkim pomieszczeniu-celi
 

Wnętrze kościoła
 Stara ambona
 Ołtarz
 Coś bardzo, bardzo starego
Widok z wieży
 
Klimaty Biertanu na pożegnanie

Potem ruszyliśmy już do samego serca Transylwanii, miasta w którym urodził się Vlad Dracula - Sighisoary. Nasz hotelik - Rex - znajdował się pośród prawdziwego blokowiska. Ale na starówkę mieliśmy tylko ok. 20 minut piechotą. 
Miasto niezwykłe, z przepiekną starówką na wzgórzu. Zwiedziliśmy najważniejsze obiekty miasteczka - Dom, w którym mieszkał Vlad Tepes, ojciec słynnego Draculi, schody szkolne, kościółek na ich szczycie, obok którego znajdował się mały, ale bardzo stary zacieniony drzewami saski cmentarzyk, podziwiamy wieżę zegarową i urokliwe tęczowe kamieniczki; niestety bardzo zaniedbane. Z ciekawostek - kościoły w Sighisoarze robili synowie Wita Stwosza.
O godzinie 21:00 cała starówka rozbłysła cudownymi światłami i ruszył zegar.
 Pamiątka po imperium rzymskim
  
Wieża zegarowa
  
Dom Vlada Tepesa
 Pod pomnikiem słynnego Wampira
 Widok ze starówki
  
Na szczycie Schodów Szkolnych

Starówka
Magiczny wieczór w Sighisoarze
  
9 sierpnia w poniedziałek pożegnaliśmy Sighisoarę i ruszyliśmy dalej. Naszym punktem docelowym był tym razem Braszów. Po drodze chcieliśmy jeszcze zwiedzić jakąś wioskę obronną, ale po pierwszej nieudanej próbie dojazdu do Viscri, zrezygnowaliśmy z takich eskapad w głąb dzikiej Transylwanii. Przejechaliśmy przez małą wioskę o nieznanej nazwie i byliśmy już dosłownie parę kilometrów od Vscri, kiedy zatrzymał nas uszkodzony drewniany mostek przez maleńką rzeczułkę. Na normalną drogę musieliśmy wycofać się tyłem, gdyz nigdzie nie było miejsca na wykręcenie wielkiego autokaru. Staliśmy się atrakcją dla tutejszych mieszkańców, kto wie czy nie większa niż ich wioska dla nas. Niezwykłe wrażenie robiły walące się domki, wylatujący przez dziurawe dachy dym, brak szyb w oknach, ale na każdym dachu antena satelitarna. Ma się uczucie, że to nie Unia Europejska (a przecież tak), że to nie Europa (a przecież tak), że to zupełnie inny świat poza czasem teraźniejszym... wioski jak żywcem przeniesione z XVI wieku. I tam naprawdę mieszkają i żyją swoją codziennością ludzie i chmary radosnych, ładnych dzieciaków. To nie skansen, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka.

Ostatecznie ruszamy dalej, nie myśląc już o wizycie w wioskach w głębokim interiorze. Te pozostają dla nas nieodkrytą tajemnicą. Jak Szeklerzy, których 2 może 3 wioski znajdują się gdzieś na terenie Rumunii.
Nazwa ludu Seklerów, Székely, wywodzona bywa od węg. szegély "granica" i starowęg. szegel "strażnik granic", co byłoby zgodne z funkcją spełnianą w przeszłości przez społeczność seklerską. Inna, mniej popularna teoria, wyprowadza pochodzenie od węgierskiego słowa szekér "wóz, powóz", nawiązując w ten sposób do tradycji plemion koczowniczych (również węgierskich).
Seklerzy są węgierskojęzyczni, obecnie mają węgierską świadomość narodową, a wielu badaczy uważa ich również za odłam Węgrów, jednak ich pochodzenie nie jest jeszcze całkowicie zbadane.

Székely kesergő  

Hej, én édes jó Istenem
Oltalmazóm, segedelmem
Vándorlásban reménységem
Ínségemben lágy kenyerem.
Vándorfecske sebes szárnyát
Vándorlegény vándorbotját
Vándor székely reménységét
Jézus, áldd meg Erdély földjét !

Vándorfecske hazatalál
Édesanyja fészkére száll
Hazajöttünk, megáldott a
Csíksomlyói Szűz Mária.

(A Székely song in blue Text compiled with aid by Zoltán Farkas) 

Teraz na naszej drodze staje Zamek Bran, rzekomy zamek Draculi, jednak w rzeczywistości Dracula nigdy nie był nawet w jego pobliżu. Zameczek nie jest mroczny, jak można by się spodziewać po noszącym na swoich barkach ponurą legendę. Jest jednak naprawdę ładny, trochę w węgierskim stylu. Przyjemność zwiedzania odbierają jednak tłumy turystów. Naprawdę trudno poczuć klimat wieków. Za to w zamku sa ładne piece ;)
W drodze do Bran - ruiny na wzgórzu
  
Bran Castle
 
 
 

I piękne piece zamkowe

Widok z wieży zamkowej

 W zamku
 Suknia spacerowa, a może ślubna???
 Zbroja

Dziedziniec
Nasza grupa na dziedzińcu zamkowym
 W miasteczku pod zamkiem

Zupełnie inaczej było w zamku Rasnov. Ten potężny zamek chłopski, mieszczący w swoich murach 3 wsie naprawdę robi wrażenie. Położony jest na wysokim wzgórzu, z którego rozciąga się przepiękny widok na okolicę - góry, wioski, pola, lasy... prawdziwa Transylwania.

Nasza grupa w murach zamku Rasnov


I wreszcie dotarliśmy do Braszowa, gdzie niedaleko starówki pod zieloną góra zakwaterowaliśmy się w hoteliku Apollonia.
Cudowne miasto. Piękny rynek, czarna katedra, najwęższa ulica świata – strada Sforia, tętniąca życiem starówka, cerkwie, synagogi i kolorowe kamieniczki.
Położone jest na skraju Kotliny Braszowskiej (Birsei), u podnóży Karpat, na pólnoc od przeł. Predeal, czyli miejsca gdzie stykaja się Karpaty Wschodnie i Południowe. Historyczne centrum miasta wciśnięte jest pomiędzy otaczające je z trzech stron wzgórza: Tîmpa, Sprenghiul i Stejerişul (Varthe). Ku pólnocy, w stronę ograniczającego kotlinę zakola Oltu, Braszów otwiera się szeroko nowymi dzielnicami i przemysłowymi przedmieściami. 
Nad miastem góruje potężny masywny gotycki Czarny Kosciół (Biserica Neagra). Ta późnogotycka świątynia ma długość 89m, szerokość 38m. Dach jest dwukalenicowy (nawa szersza i wyższa od prezbiterium). Ogrom budowli może podkreślać fakt, że nieproporcjonalnie do całości niska wieża ma 65m wysokości. Zdobi ją sześć późnogotyckich i renesansowych portali. Wokół prezbiterium, rozdzielające wysokie gotyckie okna smukłe przypory zwieńczone są strzelistymi sterczynami. Budowę kościoła rozpoczęto w 1385r a ukończono w 1447r. Wewnątrz znajdują się m.in wielkie organy o 4 tys. piszczałek (w sezonie letnim koncerty) z 1839r oraz bogaty zbiór wschodnich dywanów z XV - XVIIIw. Pożar miasta, jaki miał miejsce w 1689r strawił również drewniane wyposażenie kościoła, a mury poczerniały - stąd nazwano świątynię "Czarnym Kościołem". Przed południową fasadą stoi pomnik Ioana Honterusa, XV-wiecznego humanisty, zwolennika luteranizmu, założyciela w 1535r pierwszej drukarni w Siedmiogrodzie.
U jego stóp znajduje się duży rynek uchodzący za najładniejszy w Rumunii. Od rynku na północny - wschód w kierunku siedziby władz regionu braszowskiego prowadzi elegancki, kolorowy deptak Strada Republicii - główna ulica starego miasta prowadzaca do rynku (Piaţa Sfatului). Otoczony jest on malowniczymi kamieniczkami od gotyku po secesję, pośrodku natomiast stoi stary późnogotycki ratusz (zwany tu Domem Rady) z 1420r, odnowiony w 1777r. Jednopiętrową budowlę zdobi arkadowe wejscie i łamany, czterospadowy dach z mansardami. Przylega do niego wysoka na 58m wieża strażnicza z 1528r, odnowiona w 1910r. Obecnie mieści się tu Muzeum Historyczne, którego zbiory obrazują przeszłość miasta i regionu.
Specyficzna atrakcją Braszowa są dzikie brunatne niedźwiedzie wychodzące nocami z okolicznych lasów do miasta zwykle na nowe osiedla bloków, aby szukać pożywienia w miejskich śmietnikach.

Ulica prowadząca na starówkę - w oddali Czarny Kościół
 Ratusz na rynku
 
 Strada Sforii

Czarny Kościół (Biserica Neagra)
 
  
Rynek

Widok z okna naszego hoteliku

We wtorek 10 sierpnia ruszyliśmy do Sinai. To górskie uzdrowisko otoczone pionowymi graniami. Część osób ruszyła zdobywać pasmo Bucegi i najwyższy szczyt - Omul (2400 m.n.p.m.).

Cioban - rumuński pasterz
Omul
 Pasmo Bucegi

Tymczasem reszta grupy zwiedza Sinaię z przepięknymi willami i bajkowymi zamkami - w tym Peles i Pelisor.
Po drodze do zamków można też zwiedzić przepiękny kolorowy Monastyr.

Magiczne Wille Sinai

 Tęczowy Monastyr
  
W drodze do zamków
 Peles
Ogrody Peles
 W ogrodach Peles - Elisabeta Carmen Silva 
(Regina Romaniei 1869-1916)
 Pelisor
Następnego dnia pożegnaliśmy Rumunię.
Przedziwny, ale i niesamowity zakątek świata. Wrażenia są nie do opisania. To trzeba przeżyć.
Przejeżdżając przez Bukareszt widzieliśmy jeszcze pałac Caucescu.
I koniec.
Ale Rumunia zostanie we mnie na zawsze. Jak każde miejsce, które odwiedzam. Będzie tam miała swoje małe miejsce, do którego czasami będę wracać.

BUŁGARIA

To nasz kolejny przystanek na trasie. Pomimo słynnych kurortów, Bułgaria zatrzymała się jakby w epoce Żiwkowa. Wszędzie bieda i biurokracja, wszystko dosyć przygnębiające, ale jednak jest tam też kilka perełek.
Jedną z nich wioska po osadnikach greckich - Arbanasi, którą odwiedzamy w drodze do Wielkiego Tyrnowa. Kamienne domostwa, wielkie drewniane bramy i wąskie uliczki wśród kamiennych murów.

 Straganiki

Wielkie Tyrnowo to duże miasto z twierdzą chanów bułgarskich na przedmieściach. To jedno z najstarszych miast Bułgarii i historycznie trzecia jej stolica.Miasto położone jest na kilku wzgórzach i ta lokalizacja wymusiła szczególnie ciasną zabudowę, która sprawia wrażenie, że domy stoją jeden na drugim. To tutaj znajduje sie jeden z najważniejszych Uniwersytetów w kraju.
Spacerując po mieście, już o zmierzchu, natrafiliśmy na ulicę kotów. Znienacka na ulicznych schodkach pojawiło się ich około 10, to było niesamowite.

Twierdza Chanów Bułgarskich
 
Wielkie Tyrnowo
 
Cerkiew
 Dom Małpy
  
Nasz hotel położony był w samym środku gór. Wieczorem po podwórku przed hotelem biegały lisy. Wysoko nad nami świeciły gwiazdy, a w otaczających krzewach grały cykady. Tam zapominało się o całym świecie.

Hotel Momina Krepost

W czwartek 12 sierpnia zaraz po śniadaniu wyruszyliśmy do Turcji.
Bułgaria została mi w pamięci jako kraj pełen słoneczników i kukurydzy. Kraj gdzie można zobaczyć stado bocianów. Kraj pachnący różami. A także kraj w którym nie pija się rano mleka do kawy.
Długo szukaliśmy granicy, ponieważ drogi, oznaczone na mapie jako międzynarodowe, okazały się pełnymi dziur wiejskimi drogami.

TURCJA

12 sierpnia po wielu trudach i poszukiwaniach dotarliśmy wreszcie do granicy tureckiej. Przekraczamy ją po paru godzinach i ruszamy do Stambułu.
Kwaterujemy się w hotelu Budo w samym centrum Stambułu. Trafiamy w Ramadan, więc wieczorami zaczyna się prawdziwe życie tutejszych mieszkańców. Wszyscy wychodzą przed bary, kawiarnie i restauracje i zaczynają jeść - do zachodu słońca im tego nie wolno. W parkach ludzie rozsiadają się na trawie, zaczynają się koncerty i pokazy tańców. Jednym słowem - zabawa na całego. Coś w tym wszystkim jest...
Stambuł to dla mnie:
- nawoływania Meczetów
- przepyszna baklawa ze słodkich makaroników (z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że nigdy w życiu nie jadłam niczego lepszego)
- wspaniała herbata jabłkowa z miodem i cytryną
- przepyszne jedzenie i doskonałe przyprawy
- platany - drzewa, w których się zakochałam od pierwszego wejrzenia
- potworny upał
- niesamowite zabytki.
W Stambule spędziliśmy trzy dni.

Dzień pierwszy - piątek 13 sierpień

Hagia Sophia (tur. Ayasofya) - Kościół Mądrości Bożej, zwany również Wielkim Kościołem. Monumentalna świątynia bizantyjska, uważana za najwspanialszy obiekt architektury i budownictwa całego pierwszego tysiąclecia naszej ery. Najwyższa rangą świątynia Cesarstwa Bizantyjskiego, oraz miejsce modłów i koronacji cesarzy. Powstała w okresie od 23 lutego 532 r. do 27 grudnia 537r. Ufundowana przez cesarza Justyniana I Wielkiego.
Nazwa kościoła znaczy dosłownie "Boża Mądrość" i odnosi się do Świętej Mądrości, jednego z atrybutów Boga.
(zdjęcie wycieczki)
 Błękitny Meczet (właściwie Meczet Sułtana Ahmeda, tur.Sultanahmet Camii lub Sultan Ahmet Camii) - który jest jednym z ostatnich, a zarazem najwspanialszych przykładów tzw. "klasycznego okresu" sztuki islamskiej w Turcji. Wybudowany w XVII w.
Meczet jest niesamowity, delikatna, zdaje się wręcz krucha, sześciominaretowa budowla wśród przepięknego parku pełnego zieleni i fuksjowych kwiatów, fontann i słońca. W środku błękitna mozaika z ceramicznych płytek z izniku, stąd nazwa "Błękitny Meczet".
Znajduje się niedaleko pałacu Topkapi - kiedy wychodzi się z niego główną bramą, powoli wyłania się spośród zieleni parkowych drzew - wrażenie niesamowite.

Wielki Bazar - założony został przez Mehmeda Zdobywcę w 1453 r., tuż po zdobyciu przez niego miasta . Wielki Bazar to jedyne w swoim rodzaju miejsce. Na ogromnej przestrzeni rozlokowane są liczne sklepiki i stragany. Całość przykryta jest dachem z licznymi pięknymi zdobieniami.

Dzień drugi - sobota 14 sierpień

Pałac Topkapi (Topkapı Sarayı) -budowę pałacu rozpoczął Mahmet Zdobywca w drugiej połowie XVw. Nazwa Topkapı oznacza dosłownie Bramę Armatnią i wywodzi się od armat, które strzegły pałacu od strony morza. Sarayı to z perskiego pałac i tak nazywali to miejsce sami Turcy. Był to po prostu Pałac - najwspanialszy i najpotężniejszy ze wszystkich.
Do pałacu prowadzi aleja platanów, a on sam otoczony jest pięknym ogrodem i posiada taras widokowy z niesamowitym widokiem na Zatokę Bosfor. Pałac Topkapı położony jest na Cyplu Pałacowym (Saray Burnu), gdzie łączą się wody morza Marmara,Bosforu i Złotego Rogu.
Pałac to nie jedna, monumentalna budowla, a cały kompleks budynków, pawilonów i ogrodów. Poruszając się po terenie pałacowym przechodzimy na kolejne dziedzińce, z których każdy kolejny był w czasach sułtanów dostępny dla coraz węższego kręgu osób. 
Przed wejściem na teren pałacowy znajduje się bogato zdobiona budowla, nazywaną Fontanną Sułtana Ahmeta III, wybudowana w 1728 roku przez kochającego tulipany władcę.
Na terenie pałacu znajduje się muzeum z eksponatami ze skarbca sułtana, a także Harem.
Sam harem to miasto w mieście, niestety tylko wybrane pomieszczenia są udostępniane zwiedzającym. Z przeszło 400 komnat można obejrzeć jedynie 12.

 Brama pałacowa
 Ja i platan - moja miłość;)

 Przed Pałacem Topkapi
(zdjęcie Elwiry)

W pałacowych ogrodach
 

Fontanna Sułtana Ahmeta III

Taras widokowy

Budynki pałacowe
Kościół Świętej Ireny (lub Boskiego Pokoju)

Bazylika Cysternowa - jest to ogromna cysterna zbudowana w 532 r. za czasów Justyniana mająca zaopatrywać w wodę Wielki Pałac położony pod drugiej stronie Hipodromu. Podziemie sprawia wrażenie świątyni - dach cysterny spoczywa na 336 kolumnach o wysokości ponad 8 metrów. Po cysternie chodzi się zawieszonymi nad wodą drewnianymi mostami. Gra świateł i klasyczna muzyka potęgują nastrój tajemniczości.To naprawdę magiczne miejsce Stambułu.
Pomostami dochodzi się do zakątka Medusy - jest ich dwie. Tajemnica goni tutaj tajemnicę.
 Medusy

Bazar Korzenny - znajduje się tuż obok Zatoki Bosfor. Określić można go jednym zdaniem: Cud przypraw.
A oprócz przypraw można tutaj kupić i inne drobiazgi, typu młynki do kawy, szklanki do herbat, miski, miseczki, czarki. A także perfumy z naturalnych olejków roślinnych.
Osobiście kupiłam sobie taki olejek z kwiatu MUGUET - egzotycznie brzmiąca nazwa, a okazało się, że to po prostu nasza... konwalia:) Ale zapach cudowny, przypominający mi egzotyczny Stambuł.

Oliwki
Herbaty
 Perfumy z naturalnych olejków roślinnych.

Dzień trzeci - niedziela 15 sierpień
Tego dnia popłynęliśmy promem przez cały Złoty Róg - zatokę cieśniny Bosfor, łączącą Morze Czarne z Morzem Marmara, oddzielającą Europę od Azji. Z pokładu podziwialiśmy niezwykłe zabytki Stambułu - meczety, mosty - Bosforski i Mehmeda Zdobywcy, wieżę Galata, twierdzę Europa, pałac Dolmabahce. Ale również wille, w których mieszkają zwyczajni ludzie - robią sobie grilla w ogródkach nad samą wodą zatoki, łowią ryby... ot, normalne życie. Przybiliśmy też do azjatyckiego brzegu, ale tylko na chwilę. Tak czy siak, mogę powiedzieć, że byłam w Azji;)
Nad samą zatoką 3 bajkowe łodzie szaleńczo kołyszą się na falach, a na ich pokładach dzielni kucharze przygotowują świeże rybne kebaby - przepyszna rzecz!

 Bajkowe łodzie-bary
 
Prom
Twierdza Europa (Rumeli Hisari)
Meczet
Pałac Dalmabahce
(zdjęcie Ani)

Wieża Galata
(zdjęcie Ani)
Zatoka

 
 Budki z hod-dogami



I jeszcze na koniec po prostu miasto.
Wyruszyłam sobie na samotną wycieczkę trzeciego dnia popołudniu. Wtedy dopiero naprawdę poczułam to miasto.


Cmentarz

 Wodopój
 Przed meczetem
 Kiciusiek

 Babka-Pizza
 
(zdjęcie Elwiry)

Pan Tkacz
 Meczet
Park
 Ławka-książka
 Bar Shishowy
 Uniwersytet Stambulski

W poniedziałek 16 sierpnia żegnamy Stambuł. Z żalem. Pomimo tego, że to miasto mężczyzn, pomimo tego, że nie godzę się na wiele aspektów tej kultury, pomimo zabójczych upałów - 45 stopni w dzień.
Stambuł powitał mnie i pożegnał nawoływaniem Meczetów. O godzinie 21:30 pierwszego i ostatniego wieczoru. 

GRECJA

Po 3 prawie latach znowu znalazłam się w Grecji. I znowu mnie zauroczyła, zachwyciła, zaczarowała, i sprawiła, że poczułam się bezpiecznie. Po raz kolejny przekonała mnie do tego, że to moje miejsce na ziemi, do którego zawsze będę wracać.
Zatrzymaliśmy się w maleńkiej miejscowości Kalambaka położonej w dolinie Meteorów. Miasteczko wśród dziurawych skał:)
Podniebne klasztory wybudowane w niepojęty sposób na niemal unoszących się w powietrzu skałach są dla mnie numerem jeden na mojej osobistej liście cudów świata.
Zobaczyliśmy wszystkie klasztory, do 3 weszliśmy:
- Monastyr Mikołaja Anapafsa
- Monastyr Warlaam
- Monastyr Świętej Trójcy
Piękne niesamowite przeżycie na szczytach skał, zapierające dech w piersiach widoki - i znowu to wszystko nie do opisania. Tylko do przeżycia!

 Kalambaka
Przed hotelem w Klaambace
 
Widok z balkonu naszego hoteliku
 Grecki Carrefour;)
 Ściana z piwami świata w greckiej tawernie
  
Dolina Meteorów
 
 
Klasztory Podniebne
W drodze do Klasztorów
 
Monastyr Aghias Nikolaos Anapafsas

 Monastyr Warlaam
To tutaj w piwnicach klasztoru znajduje się ogromna drewniana beczka z XVI w., która mieści 
w sobie 13 000 litrów.
 
  
  
 
Dzwony na szczycie
 

Monastyr Aghia Trias
  
Monastyr Aghios Stefanos - Klasztor żeński (najbogatszy)

I jeszcze kilka klasztorów ze mną w tle;)
 I wnętrza - tęczowe, magiczne, stare...

Po dwóch dniach spędzonych w słonecznej Grecji ruszyliśmy znowu do Bułgarii. Ale po drodze był jeszcze Olimp i Platamona - plaża jeżowców, które napadły na moją nogę;)
Wykąpaliśmy się więc w krystalicznych wodach Morza Egejskiego u stóp Olimpu i twierdzy Iraklion.

Olimp
 Platamona - plaża jeżowców
Nasza grupa wakacyjnie
(zdjęcie wycieczki)

Komisariat w Platamonie

W środę 18 sierpnia znowu znaleźliśmy się w Bułgarii. Tym razem odwiedziliśmy Melnik - najmniejsze miasto Bułgarii. To stolica bułgarskiego wina. Taka inna Bułgaria - ładne domki u stóp wapiennych ścian, w których wydrążone są piwnice dla najlepszych win. A przez miasto ciągnie się koryto wyschniętej rzeki.
Kilkoro z nas, w tym ja;), ruszyło na wspinaczkę po wapiennej ścianie, co po stokroć nam zaprocentowało. Dotarliśmy do prawdziwej groty piwnicznej, gdzie Mitko, sympatyczny właściciel opowiada nam o winie, historii i polityce, częstując nas równocześnie schłodzonym wspaniałym melnickim winem. Każdy kupuje co najmniej dwie butelki, tak pyszny jest ten trunek.
Melnik ma dla mnie swój mały leniwy urok, jakiego nie odczułam w innym miejscu Bułgarii.
 Wyschnięte koryto rzeki
 Odpoczynek w upale
 Grota win Mitki
 
Nasza ekstremalna grupa i Mitko
 Mitko - nalewanie wina
 Przed piwnicą
Nocujemy w wysokich górach Pirynu, nad górską rzeczką w środku lasu, w bardzo wygodnych domkach. Mamy nawet basen na terenie domkowiska, nad którym spędzamy czas wieczorem. Kilka uczestników wycieczki wybrało się na wędrówkę po górach, gdzie na szczycie można spotkać... żółwia! I to błękitno-żółtego:)

Zanim ruszymy w drogę powrotną do domu i pożegnamy Macedonię Piryńską, zwiedzamy jeszcze cudowny Monastyr Rylski, położony wśród cudownie zielonych gór Pirynu.
Monastyr usytuowany w kotlinie górskiego masywu Riła jest ważnym symbolem bułgarskiego oporu przeciwko tureckiej okupacji. Leżący na wysokości 1100 m n.p.m. monastyr został założony w XIV w. przez pustelnika Iwana z Riły. Współczesna postać monastyru pochodzi z XIX wieku, kiedy to dzięki ofiarom społeczeństwa bułgarskiego wybudowano ogromny kompleks klasztorny, harmonijnie wkomponowany w naturalne otoczenie. Mury grubości 2 m i wysokości 24 m nadają mu wygląd warownej twierdzy i obramowują budynki o łącznej kubaturze 32000 m3. Wnętrze zbudowane jest w stylu bułgarskiego odrodzenia. Wewnętrzny dziedziniec otaczają trójkondygnacyjne budynki z łukami pomalowanymi na czarno i biało oraz drewnianymi krużgankami, mieszczące cele mnichów.
Skrzydła mieszkalne, oraz cele klasztorne tworzą mur okalający wewnętrzny dziedziniec. W samym centrum dziedzińca znajduje się główna cerkiew „Św. Bogurodzicy”, a obok niej średniowieczna wieża obronna „Chrelowa wieża”. Na uwagę zasługują freski ścienne z XIX wieku, które są dziełem mistrzów z Banska i Samokowa.
Można tam również podziwiać rzeźbiony misternie igłą krzyż z 104 scenami z Pisma Św., w których jest 650 małych figurek. Krzyż został wykonany przez mistrza Rafaiła, który przez 12 lat rzeźbił to dzieło, do roku 1802, kiedy to stracił wzrok.
Niedaleko monastyru mieści się legendarna pustelnia Św. Iwana Rylskiego. Można do niej dotrzeć wąską ścieżką, prowadzącą między wiekowymi drzewami. Według legendy do jaskini, przez mały otwór mogą wejść tylko prawi ludzie. Jest tam także studnia, a według legendy, jeśli ktoś zostawi tam życzenie, to się ono spełni.
W 1983 roku Monastyr Rylski został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
 Architektura Klasztoru
 
Malowidło na ścianie
Okno świątyni
Góry Piryn
 
Fascynujące freski

WĘGRY
W piatek 20 sierpnia wyruszamy w drogę powrotną do Polski. Jedziemy przez Serbię, wzdłuż Dunaju, następnie przez Węgry, mijamy Budapeszt i udajemy się do Vacu na ostatni nocleg tej wyprawy.
Hotel Camelot to bardzo przytulny typowy zajazd, nad samym brzegiem rzeki z własnym ZOO na zapleczu;)
Droga przez Serbię
 
Nasz pensjonat w Vacu - Camelot
 Nasza grupa - pożegnanie z Węgrami

I równoczesnie pożegnanie z wyprawą Karpacką. W sobotę 21 sierpnia bladym świtem wyruszamy do Polski przez Węgry, Słowację i Czechy.
W domu - niezapomniane wrażenia i wspomnienia zamknięte w zdjęciach.
Powroty są trudne, ale... Świat czeka na przyszły rok :-)

2 komentarze:

Cotepinta pisze...

Iwona...hola amiga!! vi todas las fotos y pense que no habia para comentar , pero finalmente lo encontre....;)...
tus fotos estan espectaculares!!!!!, solo me gustarias saber que es lo que cuentas en cada viaje, podrias agregar el gadget del google traductor asi yo podria escoger el idioma y leerlo en español...
te parece?
es el mismo que tengo en mi blog ( google traductor).....

te felicito por tus maravillosas imagenes!!
un beso y un abrazo
la cote :)

IwoX pisze...

Hola Cote:)
Me alegro que te haya gustado mi blog! Estoy contento de que tú eres mi invitado:-)
Gracias por la idea con este gadget del google traductor.
En mi blog les invito a viajar conmigo!
Un BESOS!!!